I znowu ją poczułam w sobie.
Przyszła tak po prostu, jak zjawia się niezapowiedziany gość. Samotność.
Pomiędzy byciem samotną a rzeczywistym odczuciem tej samotności każdą komórką
ciała, każdym zakończeniem nerwowym jest przestrzeń niebytu i funkcjonowania na
poziomie pewnej stabilności. Dopóki kobieta nie uświadamia sobie tego, jak jej
życie jest niekompletne, chodzi, śpi, czyta a wszystko to na niby. Odbiera ten
tętniący świat na najwyższym poziomie ostrości i tylko musi czasami przymknąć
powieki, aby zbyt onieśmielający swym pięknem blask rzeczywistości nie okradł
ją z wewnętrznej równowagi. Ona sama cała pulsuje miłością, jej ciało
nabrzmiewa od skrajnych emocji i ma wrażenie, że niedługo eksploduje z jakąś
wielką siłą a powietrze wypełni wtedy słodko-gorzki zapach niespełnionej
młodości. To jest ten moment, kiedy zaczyna zdawać sobie sprawę z tego jak
bardzo chce być kochana i kochać, kochać, kochać do szaleństwa mężczyznę, który
będzie dla niej świątynią. Pragnienie rośnie w siłę, rozsadza myśli, uciska
serce, brakuje oddechu, brakuje snu, bo nie ma nikogo. Kobieta wychodzi nocą do
lasu i spragnionymi dłońmi obmacuje każde drzewo, wtapia się w nocną mgłę,
smakuje wszystkie krople rosy by znaleźć w nich, choć ślad, choćby mały przejaw
egzystencji człowieka, który mógłby ją uratować. I znowu znajduje tylko suchą
otchłań ziejącą pustką o zapachu stęchlizny. Ostatkiem sił wdrapuje się na
skraj łóżka, które przyjmuje ją zawsze z otwartymi ramionami. Taka namiastka
wiernego kochanka. Całe ciało kobiety jest obolałe, bo wie, że samotność
zajmuje już najmniejsze zakamarki jej duszy. Jest wszechobecna i nie da się z
nią walczyć. Rośnie w siłę i obezwładnia. Kobieta krzyczy, błaga żeby odeszła,
lecz żaden dźwięk nie wydostaje się poza mury obronne jej tajnej kryjówki.
wtorek, 31 stycznia 2012
poniedziałek, 30 stycznia 2012
Boy
Bo,
gdy podtrzymuję opadającą bezwładnie głowę tego cudownego chłopca, drżę cała z
niepokoju. Staram się tego nie okazywać, zagryzam wargi i chowam ten strach
głęboko w sobie. Obawy nie mają prawa zawładnąć zwinnością moich rąk, które w
nieporadny sposób starają się ułożyć wiotkie ciałko w odpowiedniej pozycji.
Jego wielkie, niebieskie oczy wystarczają za cały świat. Tak bardzo pragnę by
było mu wygodnie, by odpoczął i w każdym najmniejszym drgnięciu jego porażonych
mięśni doszukuję się sygnału, próbuję odczytać informację, jaką chcą mi
przekazać. Gdy tak siedzimy przytuleni, odnajduję w sobie świadomość, że jest
moim aniołem, który uczy mnie życia. Jesteśmy sobie tak bardzo potrzebni. Swoim
śmiechem potrafi podnieść mnie z martwych na wiele dni. Zamieszkał w moim
krwiobiegu na zawsze. Zamykam
drzwi, kończy się mój kolejny dzień w fundacji…
***
wczoraj stanęłam
przed Tobą naga
całkiem ubrana
w dzikie, zielone
myśli
ty całowałeś każdą
myśl
myśli wszystkie
zamieniłeś
w słodkie kwiaty
zjedliśmy je na
śniadanie a
rosą
rozjaśniłam Twoje
zmęczone powieki
wtapialiśmy się
potem
długo w łoże z
pajęczyny
utonęłam w Twoim cieple
ty zagubiłeś się w
moich kolczykach
kiedy zrodziliśmy mgłę
nie potrafiła
odróżnić
mnie od ciebie, od
rosy, od pająków
Subskrybuj:
Posty (Atom)