sobota, 7 lipca 2012
Summer days blues.
Lato w pełni. Najgorętszy miesiąc. Powietrze wibruje dopiero co pochłoniętym gorącem. Dłonie mam lepkie od soku z czereśni. Kapiące łzy parzą. Nikogo nie ma. Tylko ta noc i ja. Tyle już razy przeżywałam moja samotność w różnych okolicznościach, w różnych sceneriach. Czemu samotność o tej porze roku ma posmak bardziej zgorzkniały, dlaczego tak jest, że wtedy ostrze swoje wkręca głębiej w moje trzewia? Może dlatego, że ładniej płacząca wyglądam w letniej sukience.........A może dlatego, że płacz i samotność latem wychodzą z mody a ja przecież zawsze byłam na opak i na wspak......Słyszę wesoły śmiech dzieci, które cieszą się upalną nocą, widzę w wyobraźni jak wielu kochających się ludzi szepcze sobie do ucha słodkie słowa i modlę się, mając nadzieję, że mam do kogo....Chciałabym móc przeżyć z kimś lato, zamieszkać w trawie i śmiać się znów jak dziecko, wąchać z nim kwiaty i jeść truskawki, chciałabym poczuć miłość w sobie i w nim, chciałabym patrzeć jak jego jasne dłonie zrywają z drzewa gruszki i jak jedną spadającą łapie zwinnym ruchem, chciałabym żeby patrzył na mnie i cieszył się mną, tak, jak cieszą się mali chłopcy, którzy bawią się w chowanego, chciałabym żeby niecierpliwie do mnie spieszył, jak spieszy się każdy, kto ma do odpakowania wielki prezent........Chciałabym teraz umrzeć na letniej łące i nie czuć już nic.
poniedziałek, 12 marca 2012
niedziela, 11 marca 2012
PTSD
Dziś odwiedził moją głowę sen z serii tych koszmarnych.
Często do mnie wraca w trochę zmienionej formie a lęk, który wywołuje jest zawsze
taki sam.
Zaczęło się tak, że jakaś kobieta powiedziała, że chce umyć
włosy. Równo o godzinie drugiej w nocy wyrzuciła to z siebie. „Chce umyć
włosy”- powiedziała niby to do dyżurującej pielęgniarki, niby to do wszystkich
świętych, którzy mieliby sprawić, aby ziściło się jej to pokrętne, nocne
życzenie. Miała brzydką twarz. Przepaloną na wskroś. Z końcówek rzęs prószył
się cuchnący tytoń. Pożółkłe zęby składały wyrazy, ledwo słyszalne, prawie
niezrozumiałe. Stare szmatki okalały spróchniałe, zatęchłe ciało. Szmatka do
szmatki. Centymetr po centymetrze. Chodziła zgięta w pół, jak gdyby przyciąganie
ziemskie dotyczyło ją bardziej niż przeciętnego śmiertelnika. Dłonie jej
pociemniałe, kości powleczone skórą, zawsze czegoś nerwowo szukały, łaknąc
kontaktu z przedmiotami nieożywionymi jak ona sama. Była martwa. Serce biło
nierównomiernie, wątroba toczyła żółć, żyły pulsowały tętnem znikomym. Należała
już do świata cieni. Przechadzała się jak zjawa z koszmarnego snu po
korytarzach, wczepiając pazury we wszystkie możliwe okratowania. I cały czas
błagała o papierosy. Jakby to od nich zależało czy przejdzie kolejne dwa metry,
czy zdoła jeszcze raz pełniej odetchnąć, czy zdoła zasnąć snem wariatki.
Papierośnica – tak na nią wołały współtowarzyszki niedoli i chowały po
kieszeniach tytoniowe skręty, bojąc się, że sam zapach zwabi ich wielbicielkę.
Normalny człowiek nie myje włosów o godzinie drugiej w nocy. Normalny człowiek
śpi sobie w swoim bezpiecznym łóżeczku, marząc o szczęściu i takich tam. Ale
czy istnieje jakaś konkretna pora, odgórnie wyznaczona, kiedy należy myć włosy?
Być może jest to akurat druga w nocy? We włosach papierośnicy zagnieździł się
kurz, każdy włos okalała cienka nić pajęczyny, ze ściągniętego z tyłu kucyka
skapywał śluz i znaczył drobne ślady na bladej posadzce. Nic dziwnego, że
chciała pozbyć się tego przybytku. Każdy ma jakieś pragnienia i każdy pragnie
czegoś innego. Ona zorientowała się, czego naprawdę chce dopiero o drugiej w
nocy. Powinna dostać swoją szansę, mieć możliwość powstania z martwych,
odrodzenia.
Pielęgniarka nie zrozumiała, o co chodzi, odmówiła, kazała iść
spać, zamknęła drzwi przed nosem, zamknęła świat, wbiła nóż w serce i wydłubała
oczy, zgasiła światło. Mrok rozdarło wycie. Nie krzyk. Nie wrzask. Wycie
istoty, której odebrano ostatnią nadzieję, lament kobiety, która dopiero teraz
stała przed szansą doświadczenia swojej egzystencji, ale szansa ta została jej
brutalnie odebrana. Została sama, obnażona, bezbronna niczym dziecko.
Pozbawiona godności, pozbawiona złudzeń. Wszystko, co jeszcze w niej się
zachowało zawarła w bolesnym wyciu, które słyszały wszystkie piętra, te
szpitalne i te niebieskie. Ściany drżały i płakały razem z nią, osuwając się na
jej drobną postać by okryć posiniaczoną duszę, by zatrzeć ślady upiornego
gwałtu na ludzkiej słabości. Zakryłam uszy. Nie chciałam słyszeć. Słyszałam.
czwartek, 8 marca 2012
Feminine qualities
Stoję przed lustrem
Próbuję włosy ułożyć
tak by się podobało
Oczom dodać trochę jasności
Łapię słońce w lusterko
Promień wpuszczam do oka
boli
Próbuję zetrzeć tę czerń pod rzęsami
Bladość skóry rozdzieram paznokciami
krew
Przymierzam ładne sukienki
Lustro całuje me piersi
i chowa się pod sukienkę
Tańczę przed lustrem
Ktoś powiedział, że coś marnie wyglądam
a tu proszę
Kwiaty wirują, wszystko jest pięknie
Spękane usta pomalowałam
kredką z witaminami
Wszystko jest pięknie
Lustro przemówiło:
Kobiecość to także ból niezmierzony
Nie zważaj nań
Wytańcz swój śmiech
piątek, 2 marca 2012
niedziela, 26 lutego 2012
czwartek, 23 lutego 2012
Drink me. Can't bleach me.
Aniołem mnie zbudziłeś, gdy
nadszedł ten tylko nasz wieczór i tak to zrobiłeś, że wieczorem wstałam o
poranku.
Zaciągnęłam się twoim aniołem,
poczułam cię między tęczówką a źrenicą, zakwitłego dumnie.
Obudziłeś mnie, nie wstałam, wylałam
na ciebie butelkę wina.
Chciałam być blisko, w każdej
kropli i tak stałam się winem.
Zastygłam na twojej skórze.
Niczym tego nie wybielisz.
sobota, 18 lutego 2012
If ... If only.
jeśli mam się stać
pyłkiem
drobinką przejrzystą
to chcę byś to Ty
zdmuchnął mnie
o poranku z
parapetu wprost na
sad dzikich traw
wróć potem do siebie
zaproś duszę na
powrót do ciała
i poczuj zapach
jaki namalowałam
wychodząc
przez okno
okiennice ze światła
osłonią cię przed
złym światem
po zmroku opowiedzą
jak splatały się
z moimi ustami
gdy czekałam
na Twoich kroków
Jasne
tchnienie
i nie bój się
przecież teraz jestem
tą różą
której nikomu
nie uda się
zasuszyć
Dreaming like crazy
Nocną porą zakradł mi się do głowy sen. Z tych snów, co uwalniają umysł i ciało. Leżałam na niebieskiej trawie a między palcami wyrastały stokrotki. Ciało spowite mglistą poświatą unosiło się miarowo i opadało zgodnie z rytmem wybijanym przez serce ziemi. Każdy najmniejszy mój ruch wzbijał w powietrze skrzący się pył, który mienił się wszystkimi znanymi mi barwami i opadał by zagnieździć się leniwie w kącikach ust. Złote promienie badające mnie wnikliwie przynosił ożywcze ciepło, które wzbierało i pulsowało w każdej komórce. Czułam jak z każdego zakamarka duszy wycieka strach i wsiąka bezpamiętnie w ziemię pod stopami. Zacisnęłam boleśnie powieki, wargi spłynęły krwią, naprężyłam każdy mięsień, paznokcie wbiłam w czasoprzestrzeń nocy. Pragnęłam tego dobra na wieczność. Poraził mnie lodowaty dreszcz i znów wszystko się skończyło.
sobota, 4 lutego 2012
*
A teraz
gdy w nocy
rozwieszasz swoje myśli na drzewach
zbieram je do koszyka
i każdą naprawiam szydełkiem
by rano przedstawić
Ci wszystko w innym świetle
środa, 1 lutego 2012
Teardrop
jeśli jest na świecie
taka gałązka
którą może złamać
ciężar kropli z
nieba
ty ta kropla bolesna
bądź mi kroplą
cichą
drąż mnie lekko
i bezpiecznie
bądź mi kroplą
radosną
pocałunkami przejrzystymi
zmyj wszystko
co do ziemi mnie
przyniosło
chodź
spłyń wzdłuż
jak balsamiczny powiew
przecież wiesz
że z Tobą zakwitnę
że będzie nam
nowe życie
wtorek, 31 stycznia 2012
Loneliness
I znowu ją poczułam w sobie.
Przyszła tak po prostu, jak zjawia się niezapowiedziany gość. Samotność.
Pomiędzy byciem samotną a rzeczywistym odczuciem tej samotności każdą komórką
ciała, każdym zakończeniem nerwowym jest przestrzeń niebytu i funkcjonowania na
poziomie pewnej stabilności. Dopóki kobieta nie uświadamia sobie tego, jak jej
życie jest niekompletne, chodzi, śpi, czyta a wszystko to na niby. Odbiera ten
tętniący świat na najwyższym poziomie ostrości i tylko musi czasami przymknąć
powieki, aby zbyt onieśmielający swym pięknem blask rzeczywistości nie okradł
ją z wewnętrznej równowagi. Ona sama cała pulsuje miłością, jej ciało
nabrzmiewa od skrajnych emocji i ma wrażenie, że niedługo eksploduje z jakąś
wielką siłą a powietrze wypełni wtedy słodko-gorzki zapach niespełnionej
młodości. To jest ten moment, kiedy zaczyna zdawać sobie sprawę z tego jak
bardzo chce być kochana i kochać, kochać, kochać do szaleństwa mężczyznę, który
będzie dla niej świątynią. Pragnienie rośnie w siłę, rozsadza myśli, uciska
serce, brakuje oddechu, brakuje snu, bo nie ma nikogo. Kobieta wychodzi nocą do
lasu i spragnionymi dłońmi obmacuje każde drzewo, wtapia się w nocną mgłę,
smakuje wszystkie krople rosy by znaleźć w nich, choć ślad, choćby mały przejaw
egzystencji człowieka, który mógłby ją uratować. I znowu znajduje tylko suchą
otchłań ziejącą pustką o zapachu stęchlizny. Ostatkiem sił wdrapuje się na
skraj łóżka, które przyjmuje ją zawsze z otwartymi ramionami. Taka namiastka
wiernego kochanka. Całe ciało kobiety jest obolałe, bo wie, że samotność
zajmuje już najmniejsze zakamarki jej duszy. Jest wszechobecna i nie da się z
nią walczyć. Rośnie w siłę i obezwładnia. Kobieta krzyczy, błaga żeby odeszła,
lecz żaden dźwięk nie wydostaje się poza mury obronne jej tajnej kryjówki.
poniedziałek, 30 stycznia 2012
Boy
Bo,
gdy podtrzymuję opadającą bezwładnie głowę tego cudownego chłopca, drżę cała z
niepokoju. Staram się tego nie okazywać, zagryzam wargi i chowam ten strach
głęboko w sobie. Obawy nie mają prawa zawładnąć zwinnością moich rąk, które w
nieporadny sposób starają się ułożyć wiotkie ciałko w odpowiedniej pozycji.
Jego wielkie, niebieskie oczy wystarczają za cały świat. Tak bardzo pragnę by
było mu wygodnie, by odpoczął i w każdym najmniejszym drgnięciu jego porażonych
mięśni doszukuję się sygnału, próbuję odczytać informację, jaką chcą mi
przekazać. Gdy tak siedzimy przytuleni, odnajduję w sobie świadomość, że jest
moim aniołem, który uczy mnie życia. Jesteśmy sobie tak bardzo potrzebni. Swoim
śmiechem potrafi podnieść mnie z martwych na wiele dni. Zamieszkał w moim
krwiobiegu na zawsze. Zamykam
drzwi, kończy się mój kolejny dzień w fundacji…
***
wczoraj stanęłam
przed Tobą naga
całkiem ubrana
w dzikie, zielone
myśli
ty całowałeś każdą
myśl
myśli wszystkie
zamieniłeś
w słodkie kwiaty
zjedliśmy je na
śniadanie a
rosą
rozjaśniłam Twoje
zmęczone powieki
wtapialiśmy się
potem
długo w łoże z
pajęczyny
utonęłam w Twoim cieple
ty zagubiłeś się w
moich kolczykach
kiedy zrodziliśmy mgłę
nie potrafiła
odróżnić
mnie od ciebie, od
rosy, od pająków
Subskrybuj:
Posty (Atom)